zmiana koloru tła na różowy nie spowodowała zmiany pory roku na cieplejszą...
wtorek, 31 lipca 2007
mama mi powiedziała...
...że miliony kilometrów molekularnego czegośtam zawiera moje ciało. Nie wiem co to moze oznaczas w moim zyciu ale być może chodzi o to aby mój mózg nie poczuł się ani przez chwilę samotny. Byłoby to bowiem przesmutne. A tymczasem jako świeżo upieczona babka piaskowa powiem państwu "do zobaczenia w następnej serii opowiesci o małej zwinnej wiewiórce już wkrótce w telewizji gęba tv".
poniedziałek, 30 lipca 2007
lato bez lasu
Przykro się zrobiło mi na chwilkę, bo zatęskniłam. Zapytałam
"Słuchaj, jak tak można, po siedmiu latach?"
"Ale co?"
"No, zrobić to co ja zrobiłam, po siedmiu latach"
"Hm... myślę, że to ostatni moment po prostu"
No cóż, może faktycznie, nie chciałabym być tym bohaterem z obrazoburczego dowcipu - idiotą przebranym za dziecko. Ale myślę czasem, że może dałabym radę przez jakiś czas być tam, z tymi ludzmi, i łącyć wszystko razem z tym co miałam i gdzie chyba zmarnowałam jakąś szansę. I nigdy nie powiem, że tych siedmiu lat żałuję, bo to naprawdę wielka przygoda życia, tylko troszkę nie zgrana z moim słabym charakterem i przez to nie do końca wykorzystana. Aj, usprawiedliwiam się pustymi słowami. Ale nie wiem, jeszcze nie umiem do końca wyciągać wniosków. Ale naprawdę, same dobre rzeczy wyniosłam z tej przygody. Np teraz w pracy bez zająknięcia rozliczalam faktury, wystawiałam je i jeszcze tłumaczyłam mojemu ojcu-szefowi jak pisać notę korygującą. Jednym słowem trochę się wzbogaciłam. Mimo moich opornych, idiotycznych sprzeciwów co do wymagania od samej siebie. Nadal od siebie wymagam najmniej z otoczenia. Wszystkich rozstawiłabym po kątach, a sama wylegiwałabym się w łożu pod baldachimem. No ale dobrze. Moze kiedyś dorosne. Nie cofnę się już w to samo miejsce, nie wejdę do tej samej kałuży, ale na pewno nieraz przejrzę się jeszcze w jej odbiciu. Aaaaach cóż za liryczne zakończenie:)
"Słuchaj, jak tak można, po siedmiu latach?"
"Ale co?"
"No, zrobić to co ja zrobiłam, po siedmiu latach"
"Hm... myślę, że to ostatni moment po prostu"
No cóż, może faktycznie, nie chciałabym być tym bohaterem z obrazoburczego dowcipu - idiotą przebranym za dziecko. Ale myślę czasem, że może dałabym radę przez jakiś czas być tam, z tymi ludzmi, i łącyć wszystko razem z tym co miałam i gdzie chyba zmarnowałam jakąś szansę. I nigdy nie powiem, że tych siedmiu lat żałuję, bo to naprawdę wielka przygoda życia, tylko troszkę nie zgrana z moim słabym charakterem i przez to nie do końca wykorzystana. Aj, usprawiedliwiam się pustymi słowami. Ale nie wiem, jeszcze nie umiem do końca wyciągać wniosków. Ale naprawdę, same dobre rzeczy wyniosłam z tej przygody. Np teraz w pracy bez zająknięcia rozliczalam faktury, wystawiałam je i jeszcze tłumaczyłam mojemu ojcu-szefowi jak pisać notę korygującą. Jednym słowem trochę się wzbogaciłam. Mimo moich opornych, idiotycznych sprzeciwów co do wymagania od samej siebie. Nadal od siebie wymagam najmniej z otoczenia. Wszystkich rozstawiłabym po kątach, a sama wylegiwałabym się w łożu pod baldachimem. No ale dobrze. Moze kiedyś dorosne. Nie cofnę się już w to samo miejsce, nie wejdę do tej samej kałuży, ale na pewno nieraz przejrzę się jeszcze w jej odbiciu. Aaaaach cóż za liryczne zakończenie:)
środa, 25 lipca 2007
Zwariowałam
To nie chodzi o to, że dziwnie się zachowuję, robię rzeczy jakich nigdy wcześniej nie zrobilabym z własnej woli, czy mówie coś co wcześniej w moich ustach brzmiało jak kpina. Nie, zupełnie nie. Chodzi o to, że chyba od środka coś mnie zjadło i wypluło i jestem już jakaś żywsza. Choć zmęczona. Ziewam na potęgę. I mylę się w rachunkach. Ale jestem szczęśliwa. Naprawdę mogę powiedzieć, że się cieszę ostatnimi dniami. Oczywiście, po mojemu - uszami.
Wydałam niewiarygodną sumę pieniędzy na płytę, której samo oczekiwanie było strasznie rozradowujące. Poza tym wydałam niewarygodnie mało pieniędzy na kino. w ktorym samotnie oglądałam całkiem ładny film. I nie wydałam ani grosza na oglądanie pięknych chmur, kamienic niewiadomo czego jeszcze kiedy to spacerkiem szłam po moim miescie którego w gruncie rzeczy nie lubie. I mówię ludziom że mają rację. Tym którzy jak ja kochają mistrza Johna.
Wydałam niewiarygodną sumę pieniędzy na płytę, której samo oczekiwanie było strasznie rozradowujące. Poza tym wydałam niewarygodnie mało pieniędzy na kino. w ktorym samotnie oglądałam całkiem ładny film. I nie wydałam ani grosza na oglądanie pięknych chmur, kamienic niewiadomo czego jeszcze kiedy to spacerkiem szłam po moim miescie którego w gruncie rzeczy nie lubie. I mówię ludziom że mają rację. Tym którzy jak ja kochają mistrza Johna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)