wtorek, 30 grudnia 2008

narodzenie - odrodzenie

 Doświadczam, że jest.
 Po swojemu. 
 Po mojemu. Jest teraz tylko dla mnie. To takie nowe. Do tej pory był dla wszystkich, więc nie liczyłam na zbyt wiele. Od prawie tygodnia, może i nadal jest dla wszystkich, ale w tym jest też tak tylko, tylko dla mnie.  Czuję, że mam do Niego prawo. Mimo, że może nie zasłużyłam, może jestem tylko jedną z wielu. Ale znał mnie długo wcześniej. Czekał, aż zwrócę uwagę w jakiś inny sposób. Aż zobaczę, że sama nie dam rady dłużej. Skoro ma tak właśnie być - będzie i mąż, będą dzieci. Jeśli ma być inaczej, choć dziś nic na to nie wskazuje - to może też będzie. 
 Pierwszy raz od dawna, cieszę się tym co mam.
 Naprawdę.

piątek, 19 grudnia 2008

zapomniałabym

rok minął, a ja nadal. bez sensu.

dziura

Tak, zaczęło się wigilijne halo. Wszyscy mi życzą męża, dużo dzieci i żebym była szczęśliwa. A te życzenia wydają mi się już tak sztampowe. Życzą, życzą i co? I nic. "Może po prostu, za dużo wymagasz, ale nie łam się, ktoś na to kiedyś pójdzie." Afektywna, czarna, monstrualnie wielka dziura. A Brat życzył, żebym czekając na rozeznanie powołania umiała być szczęśliwa. To takie ładne, że jeszcze mam czekać. Jestem niecierpliwa jak cholera, a tu się może okazać, jak będę miała 40 lat, że to jednak zakon, proszę państwa. A wtedy zaręczam, będę najszczęśliwszą zakonnicą na ziemi. Panie i panowie, życzcie mi proszę synchronizacji planów Bożych z moimi, i żeby plany Szefa mi się podobały, albowiem ja swoich planów wymyślać nie lubię, bo się nie sprawdzają. 

(okazało się, że jestem prawdziwą kobietą naszych czasów: zakup sukienki, bluzki, pierścionka i kolczyków stanowczo poprawił mi humor!) 

niedziela, 14 grudnia 2008

Ej Filip. Nie lubię cię, ale bardzo doceniam.

Dzisiaj jest zawsze. On nie może przestać. To jest jedyna rzecz której nie może zrobić. Pamiętaj.
Przyjmij prezent. Nie bój się. 
Śpiewamy numer 36. 

sobota, 6 grudnia 2008

no tak

Nie ma, że dobrze. Nie może być dobrze. A jak już jest to koniecznie się musi spieprzyć. Bo czemu niby ma być dobrze? Żeby mi było miło? Ech... Dobranoc.

wtorek, 2 grudnia 2008

indie-power

Nigdy się nie spodziewałam, że tak się stanie. Ale stałam dwa dni w holu na uksfordzie i z uśmiechem na ustach, śpiewnym tonem zaczepiałam obcych ludzi, zachęcając aby podpisali się pod listem do ambasadora Indii w Polsce, by pokazać, że studenci nie są obojętni. Co najlepsze, wielu z nich musiałam osobiście powiedzieć co się tam w ogóle dzieje, bo przecież media naprawdę o tym nie mówią. Na koniec dzisiejszego dnia mieliśmy 396 podpisów. Myślę, że to niezły wynik jak na tak spontaniczną akcję.
Cieszę się, że coś robię na tej uczelni poza zwykłym siedzeniem na wykładach. A to zwykłe siedzenie często kończy się na drzemce przy pulpicie, względnie na czyimś ramieniu. Organizm walczy o godziny których nie dospał. A ostatnio z tym spaniem było dziwnie, bo z piątku na sobotę - ani minuty nie spałam, z soboty na niedzielę - od 6 rano do 11, a z niedzieli na poniedziałek znów nic. Przy czym w poniedziałek wybrałam się na laudesy, potem długi i intensywny dzień i to trochę pewnie wpłynęło na to, że przespałam cała noc i udało mi się wstać znów dziś. Mam nadzieję też na jutro - także kończę, jak zwykle zgubiłam po drodze puentę...