wtorek, 10 lutego 2009

dzień drugi, poranek.

Udało mi się, przespałam noc. Obudził mnie, około piątej, ból drętwiejącego karku i zaduch w pokoju. Rozkręcony kaloryfer i zamknięte okno, zupełny brak wyobraźni. Szybkie poranne zabiegi w łazience, śniadanie, wszytko jak w normalnych domach o tej porze. Dla mnie to zupełna nowość. Jest wpół do siódmej, a ja jestem już po śniadaniu, ba, po kawie nawet. Mam odrobinę nadziei, że będzie choć trochę dobrych chwil dzisiaj, że uda mi się zrobić chociaż połowę z tego, co zaplanowałam. Czuję się jakbym przyjechała z dalekiego kraju i musiała nauczyć się teraz wszystkiego od początku. Obowiązujących tu zwyczajów, co wolno, czego nie wolno, co jest dobre a co złe.
 Jestem tu nowa, to dopiero mój drugi dzień. Nie rozumiem jeszcze wiele z tego, co do mnie mówią, zapisuję co trudniejsze słówka i powtarzam je sobie. Może kiedyś uchwycę kontekst całego zdania, zamiast literować każdy wyraz i zatrzymywać się na dlużej przy każdym przecinku.

poniedziałek, 9 lutego 2009

kwiecień 2006

Prawie trzy lata temu napisałam coś, co dziś jest znowu trochę aktualne. Nie chce mi się za bardzo wymyślać nowych słów, kiedy zostały już raz napisane i to całkiem ladnie.

Przed państwem niespełna osiemnastoletnia ja:

[...] Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że pomimo mojej ogromnej radości, jaką w sobie mam od niedzieli, wpadłam w dołek. Dołek jest interesujący. To świetnie urządzone wnętrze. Panele podłogowe imitujące wiśnię, fotel imitujący balkon, marchewka imitująca komputer, kafelek łazienkowy imitujący doniczkowy kwiatek. Nie ma tu okna. Są za to cztery piękne ściany pokryte tapetą imitującą "Sąd Ostateczny" Boscha. Jest też sufit, z dziurą, przez którą można tu wpaść na kawę. Z tegoż sufitu zwiesza się żyrandol w kształcie dzbana. Wylewa się z niego wąska strużka światła. Tak wąska, że pokazująca jedynie kurz unoszący się w powietrzu. A powietrze? Jest gęste, wilgotne. Ciężko się oddycha. Mało w nim tlenu. Dużo obawy. To pierwiastek występujący jedynie w dołkach. Dowiedli tego naukowcy. Jak będę duża tez zostanę naukowcem. Będę mogła badać niezbadane, poznawać niepoznane. I u schyłku życia będę miała poczucie, że całe życie ciężko pracowałam, by kolejne pokolenia mogły mieć więcej materiału zawartego w podręcznikach(można to chyba nazwać uczuciem słodkości zemsty za te lata stracone na traceniu życia dla jakichś nazw, symboli, wzorów, czasem niepotrzebnych pojęć, niekiedy także dat nie wnoszących niczego do sprawy). Bycie naukowcem musi być wspaniałym doświadczeniem. Wracając do tematu: Mój dołek jest też nieźle usytuowany. W okolicy są wspaniałe przestrzenie imitujące niczym nieskażone tereny równinne. Ale nie widzę ich, bo przecież nie mam okna. Nie mam też drzwi. Nie mogę sama stąd wyjść. Czekam, aż mnie ktoś wyciągnie. Mimo że tu tak miło i przyjemnie, ciepło i wygodnie, cudownie i beztrosko. Wolę życie na powierzchni. Tam jest więcej prawdy. Bo nikt nie ma czasu na imitację.

Dziękuję bardzo, pozdrawiam, polecam się na przyszłość.