czwartek, 18 sierpnia 2011

litery spłynęły z mej głowy potokiem

Szef za pośrednictwem powiedział jak jest naprawdę.
nie jestem dobrą żoną. i wcale jeszcze długo nie będę najprawdopodobniej. bo to jest długa droga pod górę, ale najlepsze widoki są dopiero ze szczytu. a teraz to przez las i od czasu do czasu jakaś polana, to sobie można popatrzeć, że może i ładnie. ja nie wiem, może przesadzam, ale u nas sporo tej polany, bo widoki całkiem fajne.
inna sprawa, że poranki bywają paskudne, bo ja naprawdę nie znoszę wstawać. pierwsze godziny dnia są dla mnie czasem męki. przechodzenia z błogostanu, fantastycznego świata sennych marzeń do okropnie twardej rzeczywistości. oczywiście, można sobie narzucić, że trzeba wstać tak po prostu, do pracy, do życia w ogóle. tylko ja mogę narzucić sobie wieczorem, a rano, zanim sobie o tym przypomnę, to już mija tyle czasu, że wszystko w łeb bierze.
ale choć w łeb biorą założenia dnia poprzedniego, to odkrywam, jak bardzo lubię być w domu. i jak bardzo bym chciała, już po studiach i po stażach, po prostu być w domu. Nic mi tak nie sprawia przyjemności, jak wyjmowanie ciasta z piekarnika, gotowanie obiadu, planowanie jakie składniki kupić, żeby przygotować coś przepysznego i jakich jeszcze sprzętów użytku domowego nam brakuje i co bym chciała mieć.
o tak, wbrew trendom marzę, by zostać pełnoetatową kurą domową!

aniele boży mój stróżu domu
marzeń mych zabrać nie pozwól nikomu
i szepnij w niebie do Szefa ucha
że żar mych pragnień z ducha mi bucha
i piec i gotować tak bardzo bym chciała
i książki mężowi bym pięknie czytała
posprzątam i zadbam o dom nasz małżeński
a dokąd nie stanie się to będę tęsknić
jak za niczym jeszcze, no może za mężem
by dojść do tej roli me siły wytężę
i kurą zostanę, kurą domową
pomocą dla męża chcę być wystrzałową
a kiedy zabrać mnie na randkę zechce
mą kobiecą duszę ta wizja połechce
i spełnię swą rolę tak jak należy
Szef spełni marzenie, muszę mu wierzyć