a jednak piszę. mało czytałam ostatnio, to i mało zdań się w głowie układa. tak to jakoś wszystko połączone.
zmienia się człowiekowi życie trochę. i podejście do niego. nic złego w tym nie ma. jednak jest inaczej. zaczynam się zastanawiać, jak to będzie za jakiś czas. co się stanie ze mną, co z Wi., jak to wszystko będzie wyglądało. i jak tak sobie już trochę po swojemu podramatyzuję, to się nagle okazuje, że nic złego się nie stanie. bo Szef obiecał przecież. bo jesteśmy już na zawsze ze sobą. i na dobre chwile i na te gorsze, i na czas i na brak czasu, i na głód i przejedzenie. wszystko jest już na zawsze i razem. i to jest naprawdę fantastyczne i doskonałe. może czasem inne wrażenie sprawiam na zewnątrz, wpadając w różne histerie. ale te histerie też są wspaniale usprawiedliwione. przecież to normalne, zupełnie naturalne. i że jak kot i że poranki nie pasują. to wszystko jest jak zawsze i od zawsze.
dziś akurat dużo tęsknię, bo jestem żoną na odległość. małżonek zdobywa wyższe wykształcenie w dalekim mieście. a ja, połechtana tym, że usłyszałam dziś na nowo, że niektórzy lubią czytać co piszę, napisałam. przyznam się też w sekrecie, że kilka dni temu, czytałam co tu przez te lata pisałam. i też lubię czytać co piszę. to pewnie jakiś skrajny rodzaj narcyzmu, ale podoba mi się to. tak na osłodę tego wszystkiego co mi się ostatnio nie podoba. na przykład, że spać nie mogę, a potem wstać. ech.
aniele boży
znów słowa chcę tworzyć
wnętrze swe badać
i zdania układać