piątek, 7 listopada 2008

jesienne dukanie

Lubię czekoladę arbuzową milki. I odkryłam też, że kiedy idę przed siebie, czasem zataczam jakieś dziwne kołopodobne kształty, które po roku prowadzą mnie w to samo miejsce, z którego wyszłam. Tak przynajmniej zdarzyło się tym razem. Rozpoczęłam tę konkretną wędrówkę w okolicy Kabat. Tak sobie szłam, dość dlugo, dotarłam nawet na Bielany. Zapominając dawno, co minęłam, co po drodze się działo. I ostatnio jechałam zupełnie nieświadoma tego, że to jakiś powrót. Wsiadłam w metro, chciałam się dostać na Natolin, obok mnie wsiadła z tym samym pragnieniem D.. Ta podróż miała zakończyć się normalnie. Ale dołączyły do mnie motyle. Wpełzły, nie wiem jak, do mojego brzucha i tam siedzą. Znowu. Po prawie roku. Nieznośne uczucie, na którego brak narzekałam. Tylko czemu w tym samym miejscu? Jesień. Ktoś mi do buta zapukał. Jak temu w koszuli.

2 komentarze:

Tomasz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Tomasz pisze...

Tośka Tośka:) toż nie wiosna, przyganiał kocioł garnkowi:) jak se pościelisz tak się wyśpisz.