wtorek, 2 grudnia 2008

indie-power

Nigdy się nie spodziewałam, że tak się stanie. Ale stałam dwa dni w holu na uksfordzie i z uśmiechem na ustach, śpiewnym tonem zaczepiałam obcych ludzi, zachęcając aby podpisali się pod listem do ambasadora Indii w Polsce, by pokazać, że studenci nie są obojętni. Co najlepsze, wielu z nich musiałam osobiście powiedzieć co się tam w ogóle dzieje, bo przecież media naprawdę o tym nie mówią. Na koniec dzisiejszego dnia mieliśmy 396 podpisów. Myślę, że to niezły wynik jak na tak spontaniczną akcję.
Cieszę się, że coś robię na tej uczelni poza zwykłym siedzeniem na wykładach. A to zwykłe siedzenie często kończy się na drzemce przy pulpicie, względnie na czyimś ramieniu. Organizm walczy o godziny których nie dospał. A ostatnio z tym spaniem było dziwnie, bo z piątku na sobotę - ani minuty nie spałam, z soboty na niedzielę - od 6 rano do 11, a z niedzieli na poniedziałek znów nic. Przy czym w poniedziałek wybrałam się na laudesy, potem długi i intensywny dzień i to trochę pewnie wpłynęło na to, że przespałam cała noc i udało mi się wstać znów dziś. Mam nadzieję też na jutro - także kończę, jak zwykle zgubiłam po drodze puentę...

2 komentarze:

Tomasz pisze...

I tak dobrze że wstałaś ja od 3 dni nie mogę się zebrać na laudesy:/ albo nie słyszę budzika, albo jak słyszę to przez godzinę się zastanawiam czemu dzwonił;)

Becia pisze...

pointę a nie puentę, tak mnie zawsze uczyly. pozdro od współspaczki z soboty na niedzielę podobno:).