samo to, że zauważyłam, że dostałam - to jest taki mały cud. bo może i wcześniej prezenty były, były na pewno, bo to nie ten typ szefa co nie daje prezentów. tylko ten mój Szef, prezenty daje bardzo subtelnie. także zauważenie tego prezentu było dla mnie niesamowite.
a sam prezent? to chyba najfajniejszy bajer jaki w życiu miałam, bo się go dostaje co chwilę od nowa. można by pomyśleć, że nie da się w takim razie zmarnować tego prezentu, skoro jest codziennie, albo nawet parę razy dziennie dawany mi od nowa. ale na ulotce, małym druczkiem było napisane, żeby uważać, bo to łatwopalne. łatwo palne. łatwo spalić. płonie - znika. a potem się żałuje. dlatego, jak już to doczytałam, po parokrotnym trzymaniu prezentu w niebezpiecznie małej odległości od otwartego ognia, poprosiłam Szefa, żeby mi dał to powiększoną czcionką, a najlepiej wygrawerował na jakiejś niezniszczalnej blasze, którą mogłabym sobie powiesić na szyi albo nosić na ręku zamiast zegarka.
no i Szef, co ciekawe, zamiast się wkurzyć, że ja taka nieogarnięta, że sama nie potrafię tego załatwić, ba, że nie potrafię zapamiętać jednego słowa - ł a t w o p a l n e, powiedział
-dziewczyno, wpadaj do mnie, codziennie ja ci będę pomagał, przypominał, razem będziemy grawerować, po jednej literce. zajmie nam to więcej czasu, ale wiesz, spędzimy go razem a to zawsze miło, być w przyjaźni z pracownikami, czyniąc z nich, w odpowiednim momencie, swoich współpracowników. poza tym, ten prezent, co ci go dałem, on ma wiele takich wiesz, tajnych opcji, na ulotce nie napisałem...
- Szefie, Ty nie napisałeś? Ty piszesz ulotki? - wyrwało mi się.
- no a kto ma pisać, jak nie Ja? przecież ja go zrobiłem! już zapomniałaś? nic się nie stało, to też będziemy grawerować na tej twojej blaszce.
to jest naprawdę świetne. taka perspektywa współpracy z Szefem, dodatkowo można się uczyć o prezencie, też o sobie można się uczyć. Szefa bliżej poznać. kurcze, same plusy.
w tym roku znowu Syn Szefa przyszedł nagle. i w domu bym tego nie zauważyła, bo walczyłyśmy ostro żeby o tym zapomnieć. do ostatniego momentu. kiedy już poszłam, przeczuwając, że może przyjdzie, choć nie odrzucając tak zupełnie myśli, że może w tym roku zechce odpocząć i tego znów nie przechodzić, tej zimnej, śmierdzącej stajni, tego całego syfu, tych niewdzięczników niegościnnych... a jednak powiedział do mnie, takiego pastucha niemytego : "chodź, ja ci przebaczam, nie obawiaj się, dopiero się urodziłem, nic ci nie zrobię. jestem mniejszy od ciebie, możesz mnie przytulić." cuda się dzieją w święta. cud prezentu, jakim jest Wi., cud przebaczenia, cud nadziei na nowe, codziennie nowe, cud narodzenia, cud Słowa. cud, że to widzę.
aniele boży stróżu mój
ty w święta śpiewasz "gloria"
że "in excelsis" śpiewasz "Bóg"
a na ziemi ta sama historia
że chwała brzmi na wysokości
na pewno masz świętą rację
ale w tym roku Bóg przyszedł w gości
i w moim zjadł domu kolację
choinki nie było, prezentów mało
a jednak nie wzgardził człowiekiem
i sam w to małe nieboskie wszedł ciało
i poił się matczynym mlekiem
aniele boży stróżu mój
człowieka Bóg dziś odnawia
i Boskie wlewa tchnienie w znój
od grzechu od nowa wybawia
kotłuje mi się tego więcej w głowie, ale zrobiłam się senna i wykorzystam moment. dziękuję ci Szefie, że dałeś mi tak dużo, choć po ludzku nie dostałam prawie nic:)
1 komentarz:
Ula, naprawdę chcę teraz wierzyć, że jesteśmy tak podobne, jak jeszcze niedawno uważałam i za te 4 lata będę mogła mieć podobne rozkminy jak Ty. A póki co Ci dziękuję, że jakoś tam spełniłaś, mimo że ja się nie posłuchałam do końca.:*
Prześlij komentarz