jestem okropną egocentryczką.
wszystko ma się kręcić wokół mnie.
ja jestem najważniejsza na całym świecie.
tak mi się przynajmniej do niedawna zdawało. do niedawna? a bo proszę państwa zdarzyło się dziś tak, nie wiem zupełnie w jaki sposób, że zrezygnowałam z siebie. pokazało mi to, że potrafię się dziwić. mieliśmy zaplanowane, że jako część (bardzo modnego, jak to cudzy mąż zauważył) nieobchodzenia walentynek buntownicze pójście do kina. nawet byliśmy już bardzo blisko. ale tuż przed zakupem biletów wyszła sprawa pracowa. no i zaistniało niebezpieczeństwo, że dziś będzie trwało do rana i zleje się w jedno z jutrem. w takiej sytuacji moje ja stanęło niezależnie ode mnie na dalszym planie, i jako samozwańcza pani przewodnik zmieniłam trasę naszej dwuosobowej wycieczki. zamiast do kasy poprowadziłam nas do metra. czy to nie dziwne? dziwne. jak cholera.
ty przy mnie dzisiaj nie stój
dziś wspomóż lepiej jego stróża
by praca szybko szła jak burza
jeden niech mu kawę poda
drugi sił do pracy doda
może przy parzeniu kawy
pomysł wpadnie wam ciekawy
wtedy szeptem tuż do ucha
podpowiedzcie - on posłucha
a gdy sen go w końcu zmorzy
we dwóch łatwiej go położyć
dajcie mu ożywczy sen
i radość na cały dzień.
dziękuję awansem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz