środa, 17 marca 2010

przez siebie

to nie jest trudne. usiąść i napisać o niczym parę zdań. tak ot, trochę o tym, trochę o tamtym i będzie. a jednak, żeby napisać coś, do czego się zobowiązałam, trzeba mnie zaciągać wołami. w dodatku miało być 5 tekstów, a ja w nadgorliwości swojej wymyśliłam więcej tematów i istnieje niebezpieczeństwo, że będzie trzeba tekstów napisać więcej. ale coś za coś. mogę pisać w domu, robić sobie przerwy, kiedy mam na to ochotę, tym razem pisać na tematy wymyślone przez samą siebie, a nie w całości pod czyjeś dyktando. dobrze mieć takie zajęcie. cieszy mnie to. przekonałam samą siebie i zaraz siadam do tego. tylko kawę sobie zrobię. już druga dziś, ale spałam za krótko. z winy własnych pomysłów na spędzanie wieczoru. w zasadzie ten wieczór chyba miał początek około 23 kiedy powinnam smacznie spać od godziny co najmniej. tak, kawa to jednak świetny pomysł. i muzykę sobie włączę ładną.

stróżu mój aniele
siły mam niewiele

anioł mój mnie chroni
przed złożeniem broni

taki jesteś miły
że dodajesz siły

gdym w potrzebie wielkiej
podajesz mi rękę

i do szefa szepczesz
niech jej trud nie zdepcze

sobota, 13 marca 2010

tytuł jakiś markotny taki

o matko. robię przegląd piosenki wspólnej. dużo tego się zebrało.
chciałam powiedzieć, że sernik wyszedł średni, polepszył się na trzy dni po wyjęciu z piekarnika, ale posmak proszku w cieście nie z proszku mnie drażni.
osobisty recenzent wyjechał na bliższe, trzydniowe spotkanie z Szefem Świata i pewnie tam się świetnie bawi, podczas gdy ja po sprzątnięciu wszystkich zakamarków w mieszkaniu zbieram za to, że "nic w tym domu nie robię" i słucham jak odkurzacz ponownie odkurza te same miejsca, w których odżywiał się 20 minut wcześniej. z tą różnicą, że za pierwszym razem miał co jeść a za drugim nie.
nie lubię zostawać sama. ale na pewno dobrze nam zrobi. przecież to nie zdrowo tak się widywać codziennie. tak słyszałam niedawno. ale mimo wszystko, w głębi wiem, że cokolwiek bym nie myślała, jakkolwiek nie tęskniła - to dobrze, że tam jest.
a wczoraj Duch Szefa się zjawił. w swoim znaku ognia wypalał tlen w mieszkaniu młodych małżonków, którzy na przygotowanie przemówień Szefa mnie zaprosili. no i jak Duch dmuchnął to tak powiało, że się zastanawiam jak to jest z tym rokiem łaski. czy potem będą następne? mam nadzieję.
nie mam pojęcia o czym piszę więc czas skończyć.

aniele boży
serce się trwoży
że miłego sercu mało
że samo zostało

a anioł boży
wciąż stoi pilnuje
a serce głupoty wygaduje
bo może i mu mało
ale samo nie zostało

wtorek, 9 marca 2010

niekonsekwencja

złamał mi się wieszak, w związku z tym postanowiłam się odwiesić. nie wiem na ile wytrwam w tym postanowieniu. jednak przemyślenia moje z ostatnich piętnastu minut zmuszają mnie do pisania, a różowe tło wydaje się jedyną odpowiadającą im scenerią. zatem ad rem:
odebrałam od siostry książkę, zajmującą bardzo wysoką pozycję w mojej bibliotece kury domowej. tak oto ekspresowa nigella wróciła do domu. wracając od dziecięcia zamierzam jutro nabyć dużo sera i trochę truskawek (świetna pora roku na truskawki, prawda?), a następnie zanim wyjdę do dzieci kolejnych uczynić sernik. z truskawkami. wbrew przepisowi oczywiście, bo jakżeby inaczej. przepis głosi bowiem coś tam coś tam czeresienki. ja wam dam czeresienki. oczywiście, że truskawki!

aniele boży stróżu mój
ty w sklepie przy serze jutro stój
i pilnuj by baby zostawiły mi ser
bo jakby cały
te baby zabrały
to byłoby strasznie nie fair.