nie chcę się porównywać do Tego, który to powiedział, ale naprawdę czuję bolesną prawdziwość zdania: żaden prorok nie jest mile widziany w swej ojczyźnie. nie mam może profetycznych skłonności, ale to trochę taka metafora. lepiej widziani w mojej ojczyźnie byliby prawnicy, lekarze, ewentualnie świetnie zarabiający finansiści lub nieco generalizując - osoby na etacie, choćby i za półdarmo, ale na etacie. umowa o dzieło, choć z mojego punktu widzenia super opłacalna, jest przez rodaków bagatelizowana, zwłaszcza, że to dzieło to takie byle co i lanie wody o niczym ważnym. jestem wdzięczna, że mogłam dziś parę pozytywnych słów na temat mojego lania wody usłyszeć. jestem wdzięczna, że są pewne osoby, które widzą więcej niż mi się wydaje, że widać. czasem nawet widzą więcej niż ja mogę widzieć, bo mają inną perspektywę. naprawdę jestem wdzięczna, że ten ich punkt widzenia mogłam poznać akurat przed punktem widzenia mojej ojczyzny. to niesamowite, że właśnie gdy uświadomiłam sobie sens tego, że piszę(nie chcę chyba jeszcze wypowiadać się o sensie tego co piszę), to osoba która powinna być bliska, nazywa to moje pisanie niczym ważnym i marnowaniem życia. to nie jest łatwe. przeczytała jeden artykuł. że piszę coś poza tym, wie, ale chyba w ogóle nie traktuje poważnie, czytać nie chce, pisałam kiedyś do szuflady i nieopatrznie z tej szuflady kiedyś coś jej pokazałam, licząc na konstruktywną krytykę i usłyszałam tylko coś w tonie: "trzeba wytrzeć żyrandol z kurzu i odkurzyć za pralką, bo do mnie goście, a ty tracisz czas".
naprawdę wiem, że chcę pisać. nie wiem czy chcę kiedyś, z tego pisania od serca i nie na zlecenie, mieć pieniądze. byłoby na pewno miło. na razie jednak piszę dla siebie, korzystam ze mojej, jak to miła osoba wieczorem mi powiedziała umiejętności wyrażania tego, co myślę przy pomocy pisania.
i naprawdę mnie boli, że są tacy, którym nie zależy na tym, żebym swoją (no cóż, mniej patetyczne słowo nie przychodzi mi do głowy) pasję pielęgnowała. może to jest właśnie mój talent, którego nie powinnam zakopywać.
nieco fatalistyczny wiersz do anioła.
aniele boży powiedz mi szczerze
czy talent w który wciąż słabo wierzę
ma szanse dać innym radości więcej
gdy kiedyś w końcu trafi w ich ręce
czy zawsze będę chować swe słowa
bo straszna mi będzie krytyczna mowa
czy zdążę usłyszeć jesteśmy dumni
zanim pisanie me wsadzą do trumny
aniele boży wizje mam smutne
lecz żywię nadzieję że wizje te utniesz
poprosisz Szefa i zwyczajem swoim
On dla mnie z miłości złe lęki ukoi