wtorek, 18 maja 2010

dżuma narzekania

wściekłość mnie całą wypełniła od środka. i jakiś smutek. nie chcę już więcej mówić, że nie lubię twojej pracy. bo ty też nie chcesz tam siedzieć. też nie lubisz tej baby co nad tobą stoi i mówi, że masz coś zrobić na wczoraj, i że nie wyjdziesz teraz, bo nie skończone.
ale jest mi smutno. pójście do opery to nie po protu pójście do opery.
urok polega na tym, żeby iść powoli, spacerem, może przez park saski, a może inną drogą. może po drodze usiąść na kawę w jakimś miejscu. i nie muszę być mega elegancka, ale w dżinsach to mi się jakoś nie uśmiecha, a żeby tam dojechać szybko, skuterem to spódnicy nie włożę, bo nie da się jeździć w moich spódnicach na skuterze. to dlatego nie chce mi się już tam iść, zanim wyszłam z domu. tym bardziej może dlatego, że bizet mnie nie zachwyca. nie poradzę. nie zachwyca. jestem niewykształconą ignorantką, interesuje mnie tylko to, co czytam i to co piszę. czytanie i pisanie. słuchanie tylko tego co sama sobie wybiorę.
ale ponieważ jesteś dla mnie ważny, włożę teraz dżinsy i pójdę tam na przystanek i poczekam na ciebie. pojedziemy do opery, spędzimy miły wieczór. będziemy patrzeć z wyższością na tych, co będą nas obcinać wzrokiem, oburzając się za nasz strój.

aniele boży za nastrój mój
winę zrzucam na strój mój
wpływ ma na mnie to
gdyż jestem kobietą


Brak komentarzy: