sobota, 18 września 2010

samotna samosia

samodzielność mi nie służy. ściąga na mnie jakieś okropne wydarzenia. zwierzę mi się omal nie przekręciło, a oczywiście w pierwszej chwili znikąd pomocy. i jeszcze się okazało, że jestem chorobliwie zazdrosna. o to, że ktoś tam jest, widzi, może (o zgrozo!) dotknąć nawet, a ja tu się mogę domyślać. o czym rozmawia, co je, czy jest zadowolony, czy mu ciepło, czy ma szalik, bo zimno, a przecież gorączka. pewnie się nauczę, ale to strasznie trudne, być narzeczoną na odległość. pewnie bycie narzeczonym też nie należy do najprzyjemniejszych, gdy się jest daleko. ale jakoś mnie to słabo pociesza, bo jeszcze bardziej się martwię, że jemu jest też smutno lub przynajmniej nieswojo.
przestałam ufać, że Szef prowadzi. na szczęście to nie sprawia, że nie prowadzi. dobrze, że prowadzi nawet jak mu nie ufam do końca. ale chcę ufać, bo wtedy jest prościej. wtedy jestem dzielna.

aniele boży
stróżu uli
spraw by wrócił
i przytulił


nowy etap

wchodzę w nowy etap. muszę nauczyć się samodzielności i organizowania sobie czasu. w co któreś weekendy bowiem będę samodzielną narzeczoną, jejku jaka ja jestem z niego dumna z tego mojego Wi. kochanego! no i od poniedziałku do piątku będę w ogóle samodzielna, bo przecież ja też muszę być dorosła, poświadczyłam przecież świadectwem dojrzałości. poprzednio, dwa razy nie zdało to egzaminu, ale może do trzech razy sztuka, a za trzecim razem złote jabłko? nigdy nic nie wiadomo. jazda na warszawską pragę jakoś mnie nie zachwyca, za to wypasionym budynkiem (jak przystało na dziewczynę gadżeciarza) się jaram! ach, jeszcze się trafi nowoczesny tramwaj, który mnie tam będzie woził w godzinach szczytu i będę na szczycie marzeń!

i się jaram panią laurą.
tutaj o

aniele stróżu
otrzep znów z kurzu
mój zapał
co chrapał
niech będzie już duży
niech śpiąc się nie kurzy


środa, 15 września 2010

dopomóż

zaleca się odpoczynek. w zmęczeniu "nicnierobieniem" polega on na działaniu, wczesnym wstawaniu i zapełnianiu sobie dnia do granic kartki w kalendarzu. zmęczenie "nicnierobieniem" jest gorsze od zmęczenia konstruktywnymi zajęciami. zwłaszcza, jeśli istnieje podejrzenie, że kryją się za tym jakieś zdrowotne, podjudzające organizm do zmęczenia przyczyny. ale przeświadczenie, że mogę jakoś pomóc Wi. wstając rano powoduje we mnie wzrost radości porannych i subiektywne przedłużenie nocy. w praktyce wygląda to tak, że budzę się co godzinę i myślę, że przespałam już odpowiednią ilość godzin i teraz trzeba wstać, choć za oknem ciemno, cicho i czwarta rano. doczekałam do ósmej. wstałam radośnie, przebudzona przez wspomnianego telefonicznie.
teraz idę zanosić prośby i błagania.