nie umiem wyładowywać złości. czasem po prostu się pojawia, próbuje mną zawładnąć, wchodzi w jakieś połączenia między mózgiem a sercem. dlatego zaczyna boleć jedno i drugie. cierpliwości za mało, zrozumienia za grosz. tak to jest być tą, którą się zawsze chciało być. nagle się okazuje, że to znaczy zupełnie co innego, niż się wydawało na początku. to nagle tak częste, że już powinno być nazwane raczej znowu i w dodatku zgodnie z przewidywaniami. bo powoli zaczyna się przyzwyczajać do tego, że to wszystko okazuje się być niczym, a nic wszystkim. że ważne jest zupełnie nieistotne, a bzdura nabiera ogromnego znaczenia. to trochę tak, jakby ziemia zdecydowała nagle zamienić się miejscami z kosmosem i ten kosmos miał się zmieścić w przestrzeni dotąd zajmowanej przez ziemię. i jednocześnie ziemia nie wie co ze sobą zrobić w ogromie miejsca zostawionego przez kosmos. dziś jest ten gorszy moment. nie cieszy się ziemia, że ma tyle miejsca, a kosmos, że może wreszcie poczuć bezpieczne granice. dziś jest nie tak.
aniele boży
chcę się położyć
niech głowę mi utną
bo boli i smutno
zmiana koloru tła na różowy nie spowodowała zmiany pory roku na cieplejszą...
środa, 14 listopada 2012
czwartek, 1 listopada 2012
znowu i znowu
po raz kolejny postanowiłam spróbować. będę pisać. och, jak trudno się mobilizować. zwłaszcza, że tyle się pozmieniało. wszystkie priorytety pozamieniały się miejscami. taki największy choć najmniejszy a jednak najważniejszy priorytet (co to w ogóle za sformułowanie - "najważniejszy priorytet"?) ma obecnie cztery miesiące, mierzy niecałe 60 cm i waży niecałe 6 kg. głos ma to to donośny, śmiech rozczulający, oczy pełne myśli, których nikt nie jest w stanie odgadnąć, a jej niewielkie nóżki ciągle gdzieś biegną, choć sama nie jest w stanie jeszcze nawet na nich usiąść. według rytmu tego cudu toczy się aktualnie nasze (moje i pana Wiś.) życie. a takie to cuda sprawia Szef. bo to jego sprawka. nawet banda wykształconych doktorów wmawiała mi że wcale tego małego człowieka we mnie nie było, że to jakiś nowotwór, a te diagnozy stawiali ponieważ to maleństwo mniejsze było od ziarenka i nie chciało się pokazać na ekranie. i mówili: proszę pani, to nie jest bezpieczne, trzeba usuwać cokolwiek tam jest, ale jedno co wiemy, że to coś człowiekiem nie jest. ale to coś zrobiło niespodziankę, urosło i pokazało, że niczym innym nie jest jak właśnie człowiekiem. pogmatwane są te historie. no, najważniejsze, że jednak jest. a ponieważ uznało, że skoro jest ciemno to można iść spać, to mam chwilę żeby coś napisać.
bardzo mnie cieszą chwile i drobiazgi. tak jak dawniej. jak dawniej też miewam dni zupełnego zwątpienia w jakikolwiek sens, łapię się jakiejś uporczywej myśli, że jest beznadziejnie, że nigdy nie było gorzej. na szczęście jest pan Wiś. on mnie sprowadza na ziemię, mówi, że tarczyca, że gospodarka zaburzona i od razu człowiek się z siebie śmieje. jak zawsze zgubiłam wątek. nie będę go szukać.
aniele boży dziś wszystkich świętych
widzę ich w głowie tak uśmiechniętych
czy mogliby oni tam za mną westchnąć
i moje marzenia Szefowi przepchnąć
by świat mój dorosły stał się mi bliski
bym życia nie chciała kłaść do walizki
i uciec daleko i wszystko zostawić
w ułudzie że dusza przestanie krwawić
z poczucia że wszystko już jej zabrano
że życie nie po to by ją kochano
a przecież Szef kocha te smutną duszkę
i słowo szepcze duszce na uszko
bardzo mnie cieszą chwile i drobiazgi. tak jak dawniej. jak dawniej też miewam dni zupełnego zwątpienia w jakikolwiek sens, łapię się jakiejś uporczywej myśli, że jest beznadziejnie, że nigdy nie było gorzej. na szczęście jest pan Wiś. on mnie sprowadza na ziemię, mówi, że tarczyca, że gospodarka zaburzona i od razu człowiek się z siebie śmieje. jak zawsze zgubiłam wątek. nie będę go szukać.
aniele boży dziś wszystkich świętych
widzę ich w głowie tak uśmiechniętych
czy mogliby oni tam za mną westchnąć
i moje marzenia Szefowi przepchnąć
by świat mój dorosły stał się mi bliski
bym życia nie chciała kłaść do walizki
i uciec daleko i wszystko zostawić
w ułudzie że dusza przestanie krwawić
z poczucia że wszystko już jej zabrano
że życie nie po to by ją kochano
a przecież Szef kocha te smutną duszkę
i słowo szepcze duszce na uszko
piątek, 9 marca 2012
marcowe przemyślenia
no tak. można się zastanawiać, co się zmieni, a co zostanie tak jak było. zwykle wyobrażałam sobie to inaczej. biega się po świecie, zdobywa wszystkie potrzebne przedmioty, wydaje mnóstwo pieniędzy, maluje ściany i dostaje wszystkich objawów szaleństwa. a my? szalejemy i owszem. rodzina i znajomi szaleją na punkcie przynoszenia nam przedmiotów. ja szaleję na punkcie męża. znajduję przyjemność w prasowaniu i pieczeniu, ale jest to dość specyficzne szukanie przyjemności. owszem prasuje jakieś przymałe egzemplarze odzieży dla kogoś, kto póki co wcale jej nie potrzebuje, a koszule męża leżą pogniecione, bo ja przecież robię coś innego. piekę trzy rodzaje ciast i ciasteczek, ale umieram z głodu, bo nic nie ma na obiad (a wychodziłam dwa razy do sklepu po składniki do wypieków). ja się pytam: kto w takim razie odpowiada za brak tego obiadu? czy mąż, który uprawia współczesną formę polowania, spędzając większą część dnia na zarabianiu pieniędzy ciężką pracą, abym miała za co zrobić zakupy i aby było za co mieszkać? czy może szalejąca na jego punkcie żona, której wszystko się pomieszało od tych zachodzących wokół i w środku zmian. ale przecież nie chodzi o szukanie winnych.
ech, zawsze tak się dzieje, zadzwonił telefon, odebrałam i już nie wiem co tu dalej za tą myślą się kryło. cóż mądrego, konstruktywnego i odkrywczego chciałam napisać. przejdę zatem do czegoś zupełnie innego, co przyszło mi właśnie do głowy.
otóż, po raz kolejny Szef zwrócił się z zaproszeniem, by go posłuchać. i nie tak, jak zwykle, pobieżnie, trochę myśląc o tym czy pranie już wyjęte albo czy zdążymy pojechać do kogoś w odwiedziny. tym razem znów zaprasza nas w nieznane, żeby trzy dni nie zajmować się niczym innym tylko słuchaniem. dom zostaje w domu. rodzina u rodziny. tylko ja i Wi.
słuchanie nigdy nie było moją mocną stroną. gubię się w wątkach, a kiedy się gubię to raczej nie myślę, że się zgubiłam. podążam nowymi ścieżkami zamiast iść po tej jednej, na której mam głośnik i słyszę jak iść. ale czas jest dobry do słuchania. wielki czas. z wielką na końcu nocą. która jawi mi się jako coś fantastycznego. choć jednocześnie, z powodu wielkiej zmiany jaka zaszła grubo ponad pół roku temu napawa mnie owa tegoroczna noc pewnym lękiem, bo nie będzie tak, jak ja się już przyzwyczaiłam. będą inni ludzie, inne zwyczaje, mimo że w istocie nic się nie zmieni.
tak. tak właśnie odkryłam, że zgubiłam wątek, co jak widać zdarza mi się nie tylko podczas słuchania. ale to moje pisanie jest chyba rodzajem słuchania siebie, więc kto wie, kto wie.
od dziś trzy dni posłucham. może uda się coś usłyszeć i będzie co przekazywać naszej niezwykłej wielkiej zmianie w środku.
aniele boży
chcę się położyć
by potem od rana
być zasłuchana
a nim zasnę dzisiaj
byś ty przy mnie przysiadł
przekonał że ufać
to też znaczy słuchać
ech, zawsze tak się dzieje, zadzwonił telefon, odebrałam i już nie wiem co tu dalej za tą myślą się kryło. cóż mądrego, konstruktywnego i odkrywczego chciałam napisać. przejdę zatem do czegoś zupełnie innego, co przyszło mi właśnie do głowy.
otóż, po raz kolejny Szef zwrócił się z zaproszeniem, by go posłuchać. i nie tak, jak zwykle, pobieżnie, trochę myśląc o tym czy pranie już wyjęte albo czy zdążymy pojechać do kogoś w odwiedziny. tym razem znów zaprasza nas w nieznane, żeby trzy dni nie zajmować się niczym innym tylko słuchaniem. dom zostaje w domu. rodzina u rodziny. tylko ja i Wi.
słuchanie nigdy nie było moją mocną stroną. gubię się w wątkach, a kiedy się gubię to raczej nie myślę, że się zgubiłam. podążam nowymi ścieżkami zamiast iść po tej jednej, na której mam głośnik i słyszę jak iść. ale czas jest dobry do słuchania. wielki czas. z wielką na końcu nocą. która jawi mi się jako coś fantastycznego. choć jednocześnie, z powodu wielkiej zmiany jaka zaszła grubo ponad pół roku temu napawa mnie owa tegoroczna noc pewnym lękiem, bo nie będzie tak, jak ja się już przyzwyczaiłam. będą inni ludzie, inne zwyczaje, mimo że w istocie nic się nie zmieni.
tak. tak właśnie odkryłam, że zgubiłam wątek, co jak widać zdarza mi się nie tylko podczas słuchania. ale to moje pisanie jest chyba rodzajem słuchania siebie, więc kto wie, kto wie.
od dziś trzy dni posłucham. może uda się coś usłyszeć i będzie co przekazywać naszej niezwykłej wielkiej zmianie w środku.
aniele boży
chcę się położyć
by potem od rana
być zasłuchana
a nim zasnę dzisiaj
byś ty przy mnie przysiadł
przekonał że ufać
to też znaczy słuchać
Subskrybuj:
Posty (Atom)