przy okazji niedzieli, obchodziliśmy kilka uroczystości z minionego tygodnia. wszystkie miały miejsce w tym samym dniu - 89. urodziny K., babci Wiś i pierwsze urodziny T. czyli mojego chrześniaka. okazje bliskie sercu, wesołe, jak dodać do nich jeszcze rocznicę wyboru papieża, to wystarczyłoby żeby nazwać ten dzień obfitym w wydarzenia. ale pamiętam, że rok temu, poza narodzinami T. (swoją drogą niezwykłymi), urodzinami babci i wyborem Franciszka było jeszcze jedno, ważne wydarzenie. odszedł tata M., którego raz czy trzy razy w życiu minęłam wymieniając krótkie "dzień dobry". i mimo, że nie znałam, to to odejście było trudne. może ze względu na okoliczności w których ta wiadomość mnie zastała (szpitalna podłoga, na kilka dni przed operacją Ha.), a może dlatego, że zawsze w takich chwilach myślę o tych co zostają. pan C. już na miejscu. wędrówka skończona, teraz już wie, jaki sens był we wszystkich zmaganiach. pewnie już spacerował z samym Szefem i omawiali całe lata, które dziś już wydają mu się pewnie kropelką. już nie dłużą się godziny i dni. bo on już jest poza czasem, jest w pełni.
ale ci co zostają, wciąż są ograniczeni czasem. im dłużą się godziny, które teraz płyną bez męża, taty czy dziadka tuż obok. przychodzą pytania, czemu tak szybko? czemu nagle? gdzie teraz jest, bo mimo wiary wątpliwość jest naturalna. i tę naturalną wątpliwość wykorzystuje Zły. sypie sól na ranę, która została po oderwaniu tak drogiej osoby i wmawia, że to niedobrze, że on odszedł. a jednak... po dłuższym zastanowieniu, podsumowaniu doświadczeń, może nawet cudów, Anioł Stróż się pochyla i szepcze - nie wątp. On już jest w Niebie. już jest mu tak dobrze, tak bezpiecznie, tak szczęśliwie, że to lepiej. że słodka i dobra Miłość teraz go otacza bez przerwy. już nie wdziera się wątpliwość, bo przed Obliczem to już chyba ma się pewność. tam przed Obliczem już nawet Stróż niepotrzebny, bo wiary strzeże sam Szef. i takiemu Stróżowi znalazłam zajęcie.
13.03.2014
Aniele Boży stróżu Marka
co już w Nieba zakamarkach
spędza wieczne życie
w boskim zachwycie
ty życie całe go znałeś
ja chyba nie znałam go wcale
a jednak smutek przychodzi
że sie tak szybko dla nieba urodził
to absurd że radosc mnie smuci
to z wiarą w niebo się kłóci
bo odejść to wejść w zycie wieczne
to życia etap konieczny
dlatego sie zwracam do ciebie
skoro pan Marek juz w niebie
to ty jego stróżu Aniele
pomagaj mi byc w kosciele
budź mego Aniola gdy zaśnie
gdy sie zapomina to wrzaśnij
podpowiedz mu jak ma stróżować
a jak walczyć zamiast sie chować
mój Anioł jest świetny lecz młody
a Zły wciąż podklada mu kłody
i czasem pomylić sie może
wiec moze ty nam pomożesz?
bo Marek od roku jest w Niebie
już nie jest w tak wielkiej potrzebie
bo on juz osiągnął cel drogi
nie musi juz patrzeć pod nogi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz