"nie szukaj tego, co jest zbyt ciężkie, ani nie badaj tego, co jest zbyt trudne dla ciebie". już 2200 lat temu zostały napisane słowa, które dziś tak mocno do mnie przemówiły. tak wielkie dobro, jakie okazuje mi Szef, sprawia, że czuję się aż nieco zakłopotana. czułość, zaufanie, wiara we mnie mimo mojej niewiary. i ta nieprzerwana opieka. "wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was." to zapewnienie. ta niemalże namacalna obecność w odpowiedziach na pytania. ta zdumiewająca miłość. niewytłumaczalne zainteresowanie takim pyłem. kim jestem, że o mnie pamiętasz? kim jestem, że troszczysz się o mnie? tak dobrze, że zbliża się czas początku, kiedy można wyruszyć po nowe słowa. po kolejne zapewnienia i przypomnienia. po nowe serce. nową jakość.
kilka lat temu, w czasie takiego słuchania poznałam mojego męża. to był dopiero początek wspaniałej opowieści, która niby zasuwa jak szalona, a jednak w ogólnym rozrachunku płynie powoli, dając czas na refleksję. nad dobrem, które tej historii od początku towarzyszy. spokojnie pozwala przyglądać się sobie nawzajem. naszej córce, która choć jeszcze mała, swojej historii ma więcej do opowiedzenia niż niejeden starzec. naszym rodzinom, które coraz bardziej poznajemy. znajomym, którzy na naszych oczach przeżywają podobne etapy swojego życia, które my mamy już za sobą. to wszystko łączy się w przedziwną mozaikę. gdyby nie te proste słowa, wplecione między poszczególne obrazy i zdarzenia, ta mozaika byłaby zupełnie bez sensu. proste słowa życia, nadają jej sens.
ty wiesz o tym boży aniele
że słów nie potrzeba za wiele
czasem wystarczą dwa zdania
by ująć sens kochania
a słowo gdy w ciało obrasta
w miłości pomaga mi wzrastać
mówi: bezbronny oddaję się tobie
nic ci nie zrobię
jak kochać drugiego mnie uczy
jak pychy własnej nie tuczyć
a kiedy brakuje ducha
wystarczy słuchać
zmiana koloru tła na różowy nie spowodowała zmiany pory roku na cieplejszą...
czwartek, 12 września 2013
piątek, 6 września 2013
ploteczki
rozmowy. rozmowy są różne, ale od czego by się nie zaczęły, kończą się na wymienianiu informacji o wspólnych lub niewspólnych znajomych, a czasem nawet o ludziach których w ogóle nie znamy, ale czujemy się dobrze myśląc że coś o nich wiemy.
takim wstępem chciałam wejść na temat, który nurtuje mnie od jakiegoś czasu. plotkarstwo. niejaki Papież Franciszek kilka miesięcy temu powiedział czy napisał, że nie należy plotkować i że obmawianie ludzi jest też bardzo złe i nie wolno i łapki przy sobie, nie tykać tych spraw. pomyślałam sobie, o czym ja tak naprawdę rozmawiam.
zacznijmy od tego, że rozmawiać, nie znoszę. ludzie mnie stresują. czuję się zawsze tak, jakbym musiała walczyć o ich uwagę, szacunek i względy. tak było zawsze i znalezienie tego jedynego, wbrew moim oczekiwaniom nie zmieniło niczego w tej kwestii. nie jestem specjalistką w żadnej materii do takiego stopnia, by na jakiś konkretny temat prowadzić kwieciste konwersacje. za to mam niezłą pamięć do zdarzeń, o których słyszę od innych. dlatego czułam się pewnie, kiedy mogłam się wiedzą o tych zdarzeniach podzielić w towarzystwie. rzadko kiedy czułam by było to nie na miejscu, nie zdradzałam bowiem żadnych tajemnic, starałam się omijać te fragmenty, których ujawnienie mogłoby przynieść komuś szkodę. i czułam się świetnie. nikomu nic złego, a ja błyszczę, będąc cennym informatorem w towarzystwie.
i przyszła mi do głowy dziś taka myśl, czy gdybym nie plotkowała, tzn nie pytała o jakieś potencjalne interesujące dla innych rzeczy moich rozmówców, to czy bardzo ucierpiałoby na tym moje jestestwo. bo przecież, choć tych rozmów nie lubię, to mam kilka osób z którymi konwersuję, wymieniam wiadomości, pytam co słychać. wiadomo. każdy ma. chyba nic by mi się nie stało. zobaczyłabym, czy mam coś innego do powiedzenia. własne zdanie na różne tematy. musiałabym zająć się czytaniem prasy, zgłębianiem wiedzy ogólnej. i chyba to jest mi w tym momencie życia bardzo potrzebne. oderwać się od cudzego życia i żyć własnym. uporządkować je na początek i pozbyć się tego, co zawadza w drodze wzwyż. a przyziemne ploteczki, choć na moment ubarwiają tę drogę, to ściągają z niej w złym kierunku. tak sądzę dziś.
aniele boży mam plotek dość
plotki za bardzo dają w kość
i budzą często głupią złość
bo plotkarz to nie jest fajny gość
takim wstępem chciałam wejść na temat, który nurtuje mnie od jakiegoś czasu. plotkarstwo. niejaki Papież Franciszek kilka miesięcy temu powiedział czy napisał, że nie należy plotkować i że obmawianie ludzi jest też bardzo złe i nie wolno i łapki przy sobie, nie tykać tych spraw. pomyślałam sobie, o czym ja tak naprawdę rozmawiam.
zacznijmy od tego, że rozmawiać, nie znoszę. ludzie mnie stresują. czuję się zawsze tak, jakbym musiała walczyć o ich uwagę, szacunek i względy. tak było zawsze i znalezienie tego jedynego, wbrew moim oczekiwaniom nie zmieniło niczego w tej kwestii. nie jestem specjalistką w żadnej materii do takiego stopnia, by na jakiś konkretny temat prowadzić kwieciste konwersacje. za to mam niezłą pamięć do zdarzeń, o których słyszę od innych. dlatego czułam się pewnie, kiedy mogłam się wiedzą o tych zdarzeniach podzielić w towarzystwie. rzadko kiedy czułam by było to nie na miejscu, nie zdradzałam bowiem żadnych tajemnic, starałam się omijać te fragmenty, których ujawnienie mogłoby przynieść komuś szkodę. i czułam się świetnie. nikomu nic złego, a ja błyszczę, będąc cennym informatorem w towarzystwie.
i przyszła mi do głowy dziś taka myśl, czy gdybym nie plotkowała, tzn nie pytała o jakieś potencjalne interesujące dla innych rzeczy moich rozmówców, to czy bardzo ucierpiałoby na tym moje jestestwo. bo przecież, choć tych rozmów nie lubię, to mam kilka osób z którymi konwersuję, wymieniam wiadomości, pytam co słychać. wiadomo. każdy ma. chyba nic by mi się nie stało. zobaczyłabym, czy mam coś innego do powiedzenia. własne zdanie na różne tematy. musiałabym zająć się czytaniem prasy, zgłębianiem wiedzy ogólnej. i chyba to jest mi w tym momencie życia bardzo potrzebne. oderwać się od cudzego życia i żyć własnym. uporządkować je na początek i pozbyć się tego, co zawadza w drodze wzwyż. a przyziemne ploteczki, choć na moment ubarwiają tę drogę, to ściągają z niej w złym kierunku. tak sądzę dziś.
aniele boży mam plotek dość
plotki za bardzo dają w kość
i budzą często głupią złość
bo plotkarz to nie jest fajny gość
środa, 4 września 2013
in vino veritas
szaleństwo. każdy wie lepiej. co dobre dla mnie. ja wiem lepiej, co dobre dla innych. pewnie dlatego mnie to tak denerwuje. jestem taka sama. nie powinnam. a może właśnie to mnie denerwuje, że powinnam być kimś kim nie jestem. mimo, że tak naprawdę nie powinnam być nikim innym. kim dziś jestem? kim będę później? pytania, na które odpowiedzi zwykle szuka się w wieku lat nastu, wracają dziś ze zdwojoną siłą. a dziś mam lat dwadzieścia pięć i prawie miesiąc. 25. brzmi od razu jak ćwierć. czy to znaczy, że będę żyć te klasyczne sto lat? a skoro tak, to czy rzeczywiście minęła już jedna czwarta mojego życia? to co miałam, co mam do tej pory jest dobre. dostałam od Szefa dość dużo, jak na czasy kryzysu. całkiem dużo pewności, sporo radości, dobrych spotkań. nie powinnam narzekać. ale właśnie. "powinnam" i "nie powinnam" to te kwestie, które doprowadzają mnie do szaleństwa. do tej bezsilnej wściekłości. generują rozczarowania - innych i moje nade mną. spełnianie ludzkich oczekiwań. obiecywanie, że od dziś to już się zmieni, to poprawi, a tamto zupełnie już zniknie. wieczne dylematy, czy dobrze coś robię, czy powi... no właśnie. wszędzie. zawsze wkrada się powinność. a zaraz potem zastępuje ją winność i wina razem z jej poczuciem. doskonałe słowne zestawienie. a może powinnam czuć się winna?
aniele boży powinności
przekaż jej niech u mnie nie gości
niech razem z poczuciem winy
odejdzie do innej krainy
bo mnie te wizyty nie bawią
wciąż czuję jak obie mnie trawią
jak smutek z nimi przychodzi
a to rodzinie mej szkodzi
a jeśli mój drogi aniele
potrzeba bym win czuła wiele
niech będą to wina nie winy
z radością płynącej krainy
aniele boży powinności
przekaż jej niech u mnie nie gości
niech razem z poczuciem winy
odejdzie do innej krainy
bo mnie te wizyty nie bawią
wciąż czuję jak obie mnie trawią
jak smutek z nimi przychodzi
a to rodzinie mej szkodzi
a jeśli mój drogi aniele
potrzeba bym win czuła wiele
niech będą to wina nie winy
z radością płynącej krainy
Subskrybuj:
Posty (Atom)