środa, 4 września 2013

in vino veritas

szaleństwo. każdy wie lepiej. co dobre dla mnie. ja wiem lepiej, co dobre dla innych. pewnie dlatego mnie to tak denerwuje. jestem taka sama. nie powinnam. a może właśnie to mnie denerwuje, że powinnam być kimś kim nie jestem. mimo, że tak naprawdę nie powinnam być nikim innym. kim dziś jestem? kim będę później? pytania, na które odpowiedzi zwykle szuka się w wieku lat nastu, wracają dziś ze zdwojoną siłą. a dziś mam lat dwadzieścia pięć i prawie miesiąc. 25. brzmi od razu jak ćwierć. czy to znaczy, że będę żyć te klasyczne sto lat? a skoro tak, to czy rzeczywiście minęła już jedna czwarta mojego życia? to co miałam, co mam do tej pory jest dobre. dostałam od Szefa dość dużo, jak na czasy kryzysu. całkiem dużo pewności, sporo radości, dobrych spotkań. nie powinnam narzekać. ale właśnie. "powinnam" i "nie powinnam" to te kwestie, które doprowadzają mnie do szaleństwa. do tej bezsilnej wściekłości. generują rozczarowania - innych i moje nade mną. spełnianie ludzkich oczekiwań. obiecywanie, że od dziś to już się zmieni, to poprawi, a tamto zupełnie już zniknie. wieczne  dylematy, czy dobrze coś robię, czy powi... no właśnie. wszędzie. zawsze wkrada się powinność. a zaraz potem zastępuje ją winność i wina razem z jej poczuciem. doskonałe słowne zestawienie. a może powinnam czuć się winna?

aniele boży powinności
przekaż jej niech u mnie nie gości
niech razem z poczuciem winy
odejdzie do innej krainy

bo mnie te wizyty nie bawią
wciąż czuję jak obie mnie trawią
jak smutek z nimi przychodzi
a to rodzinie mej szkodzi

a jeśli mój drogi aniele
potrzeba bym win czuła wiele
niech będą to wina nie winy
z radością płynącej krainy



Brak komentarzy: